Niesamowita opowieść, w którą się bez pamięci wciągnęłam. Szczególnie, że o moim ukochanym malarzu van Goghu. „Pasja życia” to zbeletryzowana biografia holenderskiego malarza napisana przez Irvinga Stone’a. W wersji audio to 16 godzin słuchania! Na początku wątpiłam czy wytrwam. Zważywszy, że zawsze słucham audiobooków, gdy robię coś w kuchni, trochę się zasiedziałam w tym mało przeze mnie lubianym miejscu. Ale potem brałam powieść już wszędzie, zafascynowana i zasłuchana.
I tak ani się obejrzałam Vincent porwał mnie w swój szalony, ale i ponury, smutny i tragiczny świat. Niespodziewanie płynnie przeniosłam się w dziewiętnasty wiek i na początek w czas pracy van Gogha w Anglii. Potem w czas pracy jako kaznodzieja w górniczej osadzie, pośród biedaków, którym oddawał całe swoje zarobki i pieniądze od rodziny. Opowieść toczy się gładko. Płynę, choć treść pokrywa górniczy pył. Tak sugestywna to treść, że czułam, jak moja twarz, ręce i postać pokrywa się tym wszechobecnym górniczym pyłem i tylko brakowało, abym zaczęła kaszleć od wciągania go w płuca.
A potem odkrycie swojej pasji malowania. Brzmi dziwnie, ale słucham, jak uwiecznia w rysunku swoich biednych przyjaciół. Niepewne, nieśmiałe próby bez sukcesów u sprzedawców dzieł sztuki, którzy do końca życia malarza nie docenią nawet jego późniejszych dzieł. Dalej pobyt w Paryżu pośród impresjonistów, przyjaźń z Gauguinem, pobyt w szpitalu dla obłąkanych…
Tak pełne przygód i emocji to życie, że zaczyna mi brakować jeszcze kilku godzin, z setki stron, które mogłyby przedłużyć obcowanie z życiem Vincenta van Gogha. Ileż tu intensywnego i bolesnego doświadczania życia, pasm porażek, poniżeń, niedoceniania, poczucia straconego czasu, obłędu, fatalnych miłości, intensywnego malowania i przede wszystkim wrażliwego na biedę i krzywdę ludzką serca? No i towarzysząca od pierwszych kart powieści aż po ostatnie zdanie, aż po śmierć Vincenta i Theo niesamowita i trwała miłość braterska.
Oczywiście, powieść się skończyła, życie malarza również, obrazy osiągają niebotyczne ceny na aukcjach. Myślę, że gdyby pieniądze trafiły do Vincenta, swoim zwyczajem rozdałby najuboższym i dalej malował głodny i zziębnięty. A tymczasem patrzę, lekko pochlipując na posiadane reprodukcje „Pokoju artysty”, „Słoneczników”, „Gwiaździstej nocy”, „Nocnej kawiarni” i kolejny raz obiecuję sobie, że zobaczę oryginały w muzeum w Amsterdamie. Taaaa.
Monika B. Janowska
Dzień dobry pani Moniko.. Odwiedzam pani blooga. zostawiam ślad. czytając też w tych dniach pani powieść Mało brakowało. Na pewno sporo zabawnych konceptów i obyczajowa, codzienna treść zachęcają mnie do kilku rozdziałów dziennie. Wrócił mi apetyt na literaturę. pozdrawiam i kłaniam się .
OdpowiedzUsuńDzień dobry,
UsuńDziękuję. Cieszę się, że dzięki moim zwariowanym bohaterkom ze świata fikcyjnego, coś się zadziało w świecie realnym. Przyjemnej lektury. Monika