piątek, 13 września 2019

Belgrad, Cerkiew św. Sawy


fot. Monika B. Janowska


Belgrad, 4 sierpnia 2019 roku, niedziela


   Kiedy w zeszłym roku odwiedziłam Belgrad po raz pierwszy, pozostawił po sobie niedosyt. Musiałam jeszcze raz tutaj zajrzeć, zobaczyć inny fragment miasta. Jednak znów miałam jedynie jeden dzień... Zwyczajowo dokonuję wyboru spośród licznych i kuszących zabytków stolicy Serbii.
     Na początek wybrałam się do jednej z największych cerkwi na świecie - Cerkwi Św. Sawy.

fot. Monika B. Janowska

     Kiedy wchodzi się do środka, wnętrze nie robi imponującego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Wchodzę w sam środek remontu, budowlanego kurzu i zabezpieczeń przed niepożądanym wstępem.  Na tle budowlanych "dekoracji" na sztalugach wystawione są ikony bez przerwy całowane przez wiernych a potem energicznie czyszczone płynem w sprayu przez porządkowego. W sklepikach można kupić niewielkie i wielkie ikony, pamiątki, magnesy, medaliki. Można też napisać intencję i zapalić prawosławną cienką świeczkę.
     Intencje zawsze są i to w nadmiarze, więc wsuwam dinary w skarbonkę i biorę jedną ze świeczek. Jednak podchodzę od strony, gdzie poruszają się osoby porządkujące i oczyszczają miejsca po wypalonym wosku. Już odchodząc, stopą wpadam w blaszane wiadro na odpadki i czynię nieziemski rumor, odbijający się głośnym echem po przestronnym wnętrzu. Moja intencja zyskuje więcej szans, bo zwróciłam uwagę wszystkich wokół, więc Opatrzność również musiała usłyszeć.
     Pospiesznie uciekam od zaciekawionych i oburzonych spojrzeń turystów i opiekunów świątyni, na dół, tym razem zgodnie z informacjami o kierunku zwiedzania. Białe schody się kończą i zostaję obezwładniona pięknem i bizantyjskim przepychem. Wszystko mieni się od złota: ozdobne żyrandole, ściany i aureole prawosławnych świętych.

fot. Monika B. Janowska
    Gdzieś tutaj jest św. Sawa, patron Serbów, edukacji i medycyny. Tylko, który spośród wielu przedstawionych tutaj biblijnych postaci, świętych, biskupów, którzy spokojnie spoglądają na rzesze zwiedzających ze ścian i sufitów? Nie mam pojęcia. Na wszelki wypadek fotografuję wszystkich jak japońska turystka, zakładając, że później dokonam właściwej identyfikacji.

fot. Monika B. Janowska



fot. Monika B. Janowska

fot. Monika B. Janowska


fot. Monika B. Janowska


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Małe przyjemności