poniedziałek, 20 stycznia 2020

Jante kontra Hygge




https://czarne.com.pl/uploads/catalog/product/cover/865/large_Dwunaste.jpg
okładka Wydawnictwo Czarne

Prawo Jante:

1.       Nie sądź, że jesteś kimś.
2.       Nie sądź, że nam dorównujesz.
3.       Nie sądź, że jesteś mądrzejszy od nas.
4.       Nie wyobrażaj sobie, że jesteś lepszy od nas.
5.       Nie sądź, że wiesz więcej niż my.
6.       Nie sądź, że jesteś kimś więcej niż my.
7.       Nie sądź, że do czegoś się nadajesz.
8.       Nie wolno ci się z nas śmiać.
9.       Nie sądź, że komuś na tobie zależy.
10.    Nie sądź, że możesz nas czegoś nauczyć.
11.   Myślisz, że nic o tobie nie wiemy?

Tak się prezentuje w punktach prawo Jante z powieści Aksela Sandemose „Uciekinier przecina swój ślad”, której tropem zdecydował się podążyć Filip Springer i później opisać we własnej książce pt. „Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz”. Podróż do Danii, od której wszystko się zaczęło, była tutaj koniecznością i spotkania z Duńczykami również.
Trudno mi zaszufladkować w głowie książkę Filipa Springera, choć oczywiście nie jest to istotne, to jednak do tej pory mam z tym problem, nawet mając za sobą lekturę całości i pisząc te słowa. Niby reportaż, niby beletrystyka… Wymieszane, pogmatwane, ale na pewno nie pozbawione sensu. Niemal od początku mojemu czytaniu towarzyszyła złość na wymieniane i opisywane duńskie mosty o obcobrzmiących i trudnych do zapamiętania i wypowiedzenia nazwach. Ich nadmiar, historia, raz krótsza, raz dłuższa wydawały mi się zbędnym przerywnikiem. Nie ułatwiały percepcji także wątki o autorze, prawo Jante obracane i przekształcane przez kolejnych bohaterów i jeszcze ten plączący się z niewiadomych przyczyn Ole. Umęczyłam się tak mniej więcej do połowy i tylko moje postanowienie, że jako książkę z DKK przeczytam w całości, sprawiło, że dobrnęłam do końca, choć z zaciśniętymi zębami.
I opłacało się wytrwać. Powoli zaczęłam uwalniać szczęki z uścisku, składać rozrzucone puzzle i rozumieć co z czym i dlaczego. Przede wszystkim pisząc o kraju na 400 wyspach (zamieszkałych 80), nie sposób ominąć owych mostów przecinających, ale i łączących treść książki. Stanowią ważny element teraźniejszości, ale i przeszłości Danii. W jednych budziły lęk przed zmianą, gdy je budowano, w innych nadzieję na zmianę. Od mostów trzeba zacząć i na mostach skończyć trzeba.
W książce daje się wyczuć ogromny wysiłek autora, by wiedzieć, by wsiąknąć choć minimalnie, by przedrzeć się do środka ciasno zbitego kręgu zamkniętej społeczności i znaleźć ślad prowincjonalnego, mrocznego Jante. A sami Duńczycy? Jacy są? Cóż, uzyskujemy niepełny obraz, który jedynie mówi nam, że Duńczycy, to nie jest tak szczęśliwe i wolne od wad społeczeństwo, jak nam dotąd serwowało „Hygge”.
Jespersen (cytowany w powieści) pisze, że „Duńczycy są jak ludzie siedzący przy ognisku – ramię w ramię, ciasno, plecami do groźnej ciemności. Ogrzewają się nawzajem, dają sobie nawzajem poczucie bezpieczeństwa i wspólnoty. Taka wspólnota nie jest skierowana przeciwko żadnemu konkretnemu wrogowi, ale stanowi ochronę przed nieznanymi siłami, które mogłyby jej zagrozić i zburzyć jej jedność.” s. 193
No i jeszcze samo prawo Jante. Czy dotyczy tylko zamkniętej społeczności w Danii? Czy udaje się od niego uciec? Moim skromnym zdaniem, nie. Nie ogranicza się tylko do małomiasteczkowej duńskiej społeczności. Może wystąpić wszędzie. Pod każdą szerokością geograficzną. Może być w każdym z nas. Możesz je nawet nieświadomie przenieść jak zarazek, bakterię albo kupę na podeszwie buta.
Ale książkę i tak trzeba przeczytać, aby się zgodzić albo sprzeciwić Jante. 

Monika B. Janowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Małe przyjemności