piątek, 3 maja 2019

Kłopoty z imionami cz. 1




Przyjście kontra wejście 
Wejście Polski do Unii Europejskiej okazało się brzemienne w skutki dla legnickich trojaczków, które właśnie 1 maja 2004 roku postanowiły opuścić ciepło matczynego wnętrza i przyjść na świat z donośnym potrójnym okrzykiem. Zarówno matka Eufrozyna Królik, jak i jej mąż Ryszard również Królik nie okazali zdziwienia nadmiarem swojego potomstwa, gdyż wiedzieli już od wczesnych tygodni ciąży, że czeka ich trójka. Oczywiście, szczęśliwa.
W niewielkim trzypokojowym mieszkanku na osiedlu Asnyka czekała już wyprawka i pokoik dziecięcy urządzony ze smakiem i nadmiarem kolorów wokół. Tymczasem umęczona trudnym i wyczerpującym porodem Eufrozyna, zasnęła błogim snem na szpitalnym łóżku a maluchy, czyli dwie dziewczynki i jeden chłopczyk spały słodko w inkubatorach, oglądani zza szyby przez ciekawskich, gdyż rzadko rodziły się trojaczki. Ryszard, w charakterze przeszczęśliwego ojca, pękając z dumy i radości, ruszył w miasto, aby godnie, tradycyjnie i po męsku okazać tę radość światu. Oczywiście, w towarzystwie równie uradowanych kolegów, choć bardziej z powodu hojności kumpla niż pojawienia się trzech kolejnych obywateli Legnicy. Cóż, ostatecznie każdy wyszedł zadowolony i coraz bardziej zadowolony i z kolejnych legnickich lokali coraz ciężej było owo zadowolenie udźwignąć na nogach. Szczególnie Ryszard ledwo stawiał opór grawitacji, bo przecież i nadmiar szczęścia, i nadmiar radości, i nadmiar dumy, no i alkoholu… Któż to na raz udźwignie? Na szczęście , od czego ma cię wiernych kolegów.
Jeszcze do północy zostały dwie godziny, gdy liczba dostępnych lokali drastycznie się skurczyła a świętować trzeba nadal, aby zapewnić dzieciom dobry start. Ktoś rzucił: „do hotelu” i kompania najwierniejszych ruszyła w tamtym kierunku, unosząc na swych ramionach bezsilnego wobec grawitacji Ryszarda.
Tutaj okazało się, że bar nie tylko jest czynny, ale i towarzysko urozmaicony i międzynarodowo zatłoczony. Świętowano hucznie wejście Polski do Unii Europejskiej i obecna w hotelu brać europejska integrowała się skutecznie i hucznie. Świeżo przybyli Polacy, czyli kompania Ryszarda Królika już od progu niczym husaria szturmem zdobyła drzwi i zaraz za progiem wpadła w gościnne ramiona angielskie, francuskie, a nawet i rosyjskie. Ryszardowi, który został wciśnięty przy stoliku pomiędzy Pierra z Nicei i Richarda z Glasgow, już po pięciu minutach ich naprzemiennej, bełkotliwej i niepolskiej mowy, zakręciło się w głowie i nijak nie mógł sobie przypomnieć czy on za tą Unią był czy nie? Ostatecznie bez odpowiedzi na własne pytania, opadł bez przytomności na oparcie kanapy i zakończył celebrowanie podwójnego dla siebie święta, głośnym pochrapywaniem.
Nad ranem okazało się, że świętowanie straciło nieco na impecie, ale przecież nie może się tak po prostu zakończyć. Ryszard ocknął się nagle i po dłuższej chwili zorientował gdzie jest i co się z nim dzieje.
- Muszę zarejestrować dzieci – wykrzyknął, budząc niektórych swych kompanów.
- W niedzielę? – ktoś wyraził niespotykane w tych okolicznościach trzeźwe zdumienie.
Zatem przygwożdżony siłą tego argumentu Ryszard Królik, opadł na swoje miejsce pośród europejskiej braci i przyłączył się do uzasadnionej radości ogółu. W trakcie tak niespotykanie przedłużonej celebracji pojawiały się niezwykłe pomysły uczestników, aby świętować ze wszystkimi przedstawicielami państw przyjętych w tym roku do Unii Europejskiej. Niestety, żaden Węgier, Łotysz, Litwin, Estończyk, Maltańczyk, Czech, Słowak czy nawet Cypryjczyk akurat nie nocował w legnickim hotelu. W pospiechu organizowano wyprawę na pobliskie Czechy z racji najbliższego sąsiedztwa, ale ostatecznie pod wpływem alkoholu duch w obecnych narodach przygasł i Czechy zostały ocalone.
W poniedziałkowy ranek Ryszard ponownie poczuł zew obowiązku wobec swoich trojaczków i żony. Tym razem nikt nie powstrzymał szczęśliwego ojca przed rejestracją swoich pociech już jako obywateli nie tylko Legnicy, nie tylko Rzeczypospolitej Polskiej, ale i Unii Europejskiej. W tak doniosłym akcie nie powinien być sam.
Urzędniczki Wydziału Stanu Cywilnego miasta Legnicy, które jak w każdy dzień powszedni wypełniały swe obowiązki, wiele już przy swoich biurkach widziały. Jednak omal nie dostały wszystkie równocześnie zawału, gdy drzwi otworzyły się z hukiem i międzynarodowy tłumek mniej lub bardziej podchmielonych mężczyzn wypełnił ciasne pomieszczenie. Z różnych skrawków poskładanych z angielskich, francuskich, rosyjskich i polskich słów pojęły wreszcie, że któryś z mężczyzn jest ojcem trojaczków.
Minęło kilka minut, gdy zostały wypełnione formularze wręczane na dobrą wróżbę przez Pierra i Richarda. Dwie kawy zostały rozlane, ktoś przewrócił doniczkę z paprotką i krzesło dla petentów, ale w ogólnym harmiderze udało się ustalić ojca i wydobyć od niego dowód osobisty oraz wypełnione przez braci z Unii formularze.
Panie urzędowo spolszczyły wpisane przez cudzoziemców imiona oraz nad wyraz pospiesznie zakończyły proces rejestracji ku uciesze własnej, całego towarzystwa i pochrapującego w kącie ojca – Ryszarda Królika. Jednak trudno było zrozumieć nieobeznanym z ustaleniami Rady Języka Polskiego cudzoziemcom, że ich pięknie nadane imiona Janette, Jessica i Brian, to w polskiej rzeczywistości: Żaneta, Dżesika i Brajan. Koniec, kropka i już! Powoływanie się na unijne traktaty, dyrektywy czy porozumienia absolutnie nie zmiękczyły twardego stanowiska miejskich urzędniczek. Nie zmiękczyły również Eufrozyny. Gdy po dwóch dniach daremnego oczekiwania na małżonka, wreszcie otrzymała akty urodzenia swych dzieci, wówczas po raz pierwszy w swym trzydziestoletnim życiu zapałała chęcią mordu i nad Europą zawisło widmo nie gorsze od czarnej ospy.
Ryszard uniknął śmierci tylko dlatego, że od początku został obsadzony w roli jedynego żywiciela rodziny, no i dlatego, że Eufrozyna nie zamierzała spędzać reszty życia w więziennej celi. Obiecała jednak sobie i swemu małżonkowi, że już on pożałuje tego wejścia Polski do Unii Europejskiej i ona się o to postara do końca obowiązującego traktatu i unijnego i małżeńskiego.
 
fot. Monika B. Janowska
Monika B. Janowska

1 komentarz:

  1. Fajna dowcipna nowelka.Tylko z tym imieniem?? Urodzić trojaczki,to bardziej pasuje Euforia 😉

    OdpowiedzUsuń

Małe przyjemności