czwartek, 2 stycznia 2020

Dlaczego nie jestem księżniczką?

Jeszcze przed dzwonkiem budzika w telefonie, obudził mnie wyjący za oknem wiatr. Wiatrzysko ponure i podłe! Ciemno wszędzie, głucho wszędzie... poza tym koszmarnym, złowróżebnym wiatrem. O dalszym spaniu mowy być nie było.
Ledwie postawiłam stopy na podłodze, dopadła mnie olbrzymia i ciężka pretensja do świata, że nie urodziłam się księżniczką. Mogłam być nawet księżniczką zaklętą albo na ziarnku grochu albo bez, ale księżniczką, która nie musi wstawać w nocy do pracy!
Ta pretensja potężniała we mnie, gdy szłam pustymi, przedsylwestrowymi, ciemnymi ulicami miasta. Nikogo poza mną nie było. W połowie drogi dopadła mnie jeszcze (poza pretensją do świata, która się rozrastała w najlepsze) wątpliwość czy nie ogłoszono wczoraj ewakuacji miasta a mnie jak zwykle ominęła ważna wiadomość.
Wiatrzysko szarpało mnie bezlitośnie, szarpało też niebezpiecznie gałęziami drzew a towarzyszące mi codziennie gawrony, co to zawsze tak kłóciły się nad moją głową, pochowały się gdzieś bezpiecznie i pewnie smacznie spały. Szlag!
No i co temu światu zależy, żeby było o jedną księżniczkę więcej na świecie?

Monika B. Janowska

2 komentarze:

  1. Zgłaszam się na księżniczkę 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma, nie ma. Ja byłam pierwsza. Miało być o jedną księżniczkę więcej a nie o dwie... a potem robi się tłok.

    OdpowiedzUsuń

Małe przyjemności